sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 3

*Jess*
- Jak się bawisz?- spytała Brooke próbując przekrzyczeć muzykę.
- Tak! JEE! Świetnie- nie wiem próbowałam być cool?
- Wspaniale!- krzyknęła.
Wypiłyśmy jakoś po 6 drinków, ledwo co trzymałam się na nogach, ale wiedziałam co dzieje się do wokół i byłam prawie pewna, że w tym stanie jeszcze uratowała bym kotka na drzewie i zrobiła mamie zakupy.
- Pójdziesz po jakieś drinki?- spytałam Brooke ciągle się ciesząc.
- Wkręcasz się mała, podoba mi się to- dumna pokiwała głową, a ja zrobiłam to samo.
Nagle zobaczyłam, że w moim kierunku zbliża się ten cały Justin.
- Widzę, że świetnie się bawisz- powiedział do mnie chowając ręce do kieszeni.
- No widzisz- popatrzyłam mu w oczy- Jednak nie jestem taka drętwa- punktowałam.
- Muszę przyznać, że udowodniłaś to- puścił mi oczko.
- Od zawsze umiałam się bawić- próbowałam usprawiedliwić siebie za te wszystkie przesiedziane z książkami lata.
- W bibliotece?- zaśmiał się.
Może- pomyślałam.
- CO?! W bibliotece, gdzie ty żyjesz?- prychnęłam. Justin zaśmiał się, chyba nie uwierzył mi, ale już mnie to nie obchodziło, ważne było to, że widział, że tutaj się dobrze bawiłam.
- Udowodnij mi, że umiesz się bawić jeszcze lepiej- mruknął mi do ucha.
Co to, można bawić się jeszcze lepiej, ja to myślałam, że już przekroczyłam granicę.
- No okej, bo właśnie już mi się zaczynało nudzić- grałam przed nim..można powiedzieć, że totalnie kogoś innego.
Justin zaczął zbliżać się do mnie coraz bliżej. Miał już swoją twarz bardzo blisko mojej, a ja nie wiedziałam co mam robić.
- Co ty robisz?!- pisnęłam wywracając się na podłogę. Mogę powiedzieć to w ten sposób cała sala zaczęła wymieniać między sobą dziwne spojrzenia, co sprawiło, że źle się poczułam.
Popatrzyłam na Justina śmiał się ze mnie.
Wstałam pośpiesznie oburzona i zmierzałam w stronę wyjścia z klubu.
- Czekaj- złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę- Czemu nie chciałaś mnie pocałować.
- Mam chłopaka, a poza tym ..nie pociągasz mnie- wykrzyczałam mu w twarz i wyrwałam się z jego uścisku dłoni pozostawiając go w szoku. Wspaniały książę został odrzucony..o jak mu współczuję.
- Powiesz Brooke, że źle się poczułam i poszłam do domu?- spytałam Melanie, moją sąsiadkę z ławki na chemii. Była miła i spokojna, bardzo ją lubiłam i wiedziałam, że na pewno przekaże Brooke, że wyszłam.
- Jasne- uśmiechnęła się.
Wyszłam na świeże powietrze, dużo osób jeszcze czekało na wejście, a ja już wychodziłam. Dużo osób też nie mogło się tam dostać i pewnie dlatego patrzyli na mnie z niedowierzaniem, że po prostu wyszłam. Musiałam wyjść, kiedy pomyślałam sobie o tym Justinie to zwracać mi się chciało. Wytrzymałam na imprezie zaledwie godzinę to i tak dużo.
Szłam szybko w stronę mojego domu z rękami założonymi na piersiach, miałam wkurzoną i obrzydzoną minę.
- Czekaj!- usłyszałam krzyk..znajomy, bo jego.
Westchnęłam wywracając oczami i przyśpieszyłam krok.
- Poczekaj- złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie!- wrzasnęłam- Czego jeszcze kurwa chcesz?- przeklnęłam?
- Powiedz mi tylko jedno..
- Co czemu cie nie pocałowałam? Już ci mówiłam- powiedziałam oburzona wymachując rękami.
- Jestem brzydki?- spytał bezradny i niestety muszę przyznać, że zabił mnie swoim pytaniem.
- Po prostu mnie nie pociągasz, a poza tym mam chłopaka.
- Nie odpowiadam ci?- spytał smutny.
Westchnęłam głośno- Czy ty rozumiesz co ja do ciebie mówię? NIE POCIĄGASZ MNIE.
- W ogóle?- spytał dla upewnienia. Myślałam, że zaraz się popłacze, był tak zduszony.
- Posłuchaj- wzięłam głęboki oddech i wyprostowałam się- Tak, abyś dobrze mnie zrozumiał- popatrzyłam na niego poprawiając mu koszulkę- Nie pociągasz mnie w niczym, rozumiesz? Po prostu odpychasz mnie. Nie jestem kolejną laską, która  będzie za tobą latać, bo nie jestem łatwa i nie wymiękam jak do mnie mówisz- popatrzyłam  na niego, na prawdę bardzo uważnie mnie słuchał- A teraz jak już ci to wyjaśniłam, to zostaw mnie i wracaj na imprezę.
- Ale..
- Bez żadnego "ale"- odwróciłam się i poszłam w kierunku domu. Justin już nic nie powiedział, ani za mną nie poszedł. Przynajmniej będę miała go z głowy.

*Justin*
- Spuściła mnie z wodą- powiedziałem do Zacka, biorąc kolejnego łyka.
- Justin- poprawił się- Myślę, że za bardzo przywiązujesz do tego uwagę, patrz ile dziewczyn ci uległo. to tylko jedna.
- Jedna, ale jaka.
- Słuchaj, daj tej biednej dziewczynie spokój- wziął łyka- Bo serio nic nie ugrasz.
Niestety Zack się mylił, niedostępność tej dziewczyny jeszcze bardziej mnie do niej ciągnęła, nie mogłem sobie jej odpuścić, bo to oznaczało by wygraną dla niej, a ja nigdy się nie podaje.
- Nie- wstałem i pobiegłem w stronę wyjścia.
Po prostu nie mogłem pogodzić się z myślą, że zostałem spławiony. Byłem gotowy zrobić wszystko, żeby ją zaliczyć, ale z każda sekundą jak myślałem o tym, że chcę ją zaliczyć, czułem wyrzuty sumienia bo ona zasługuje na więcej..
Wyszedłem z klubu. Chciałem ją odnaleźć, spytać o co chodzi. Chociaż mówiła mi to już tyle razy..nie docierało to do mnie..nie chciało dotrzeć.
Tak na prawdę jeszcze nie wiedziałem gdzie mam jej szukać, ale wiedziałem, że ją znajdę. Wyczułbym gorące laski nawet jakby były w innym stanie.

*Jess*
Stałam już pod moim domem, musiałam wdrapać się po rynnie co było dla mnie dość ciężkie, bo zejść łatwo, ale potem wejść to już ciężej. No nie ważne..złapałam się rynny i powoli się wdrapywałam.
  Pozdzierałam kolana, łokcie i zajęło mi to 15 minut, ale przynajmniej już byłam w pokoju.
Rozglądnęłam się po nim, nic nie wskazywało na to, że mama do niego weszła, bo drzwi dalej był na swoim miejscu.
Szybko wbiegłam do łazienki i zmyłam z siebie makijaż i zdjęłam cichu przebierając się w piżamę.
Byłam już wykończona i serio chciało mi się spać, walnęłam się na łóżko i zasnęłam.
RANO
Przebudziłam się o godzinie 12:30, pierwszy raz tak długo spałam, bo przecież spanie do tak późnej godziny to marnowanie dnia. Wstałam z łóżka i wolnym krokiem poszła do łazienki przemyć twarz i nałożyć krem. Przy okazji rozczesałam włosy i w takim stanie zeszłam na dół..Tak bardzo chciało mi się pić, można powiedzieć, że miałam kaca?
- Dzień dobry- powiedziałam do mamy i siostry.
- Dzień dobry- odpowiedziała mi poważnie- Co ty się tak wczoraj zamknęłaś bez słowa.
- EE..strasznie bolała mnie głowa i w ogóle..nie chciałam byście mi wchodziły do pokoju i widziały mnie w takim stanie- wymyśliłam.
- Jestem twoją matką widziałam cię już, w każdy stanie- powiedziała zgodnie z prawdą.
- Nie ważne- podeszłam do blatu i wyjęłam wodę z szafki nalewając sobie ją do szklanki.
- Może powinnaś pójść do lekarza, nie wyglądasz za ciekawie- podeszła do mnie zmartwiona i pogłaskała mnie po głowie.
Przecież, wyglądałam tak przez alkohol, dlatego nie będę szła do żadnego lekarza.
- Mamo, już się dobrze czuje.
- Na pewno?- spytała.
- Na pewno, na pewno- wzięłam parę łyków wody.
Źle czułam się z tym, że oszukałam mamę i, że wyszłam na tą imprezę. Gdyby ona się o  tym dowiedziała to zawiodła by się, że jej porządna córka się dopuściła czego takiego. Nie chciałam jej niczym martwić to nie było jej potrzebne.
-----------------
Hejka! Łapcie kolejny rozdział.
Trochę krótki, ale jest.
Mam nadzieję, że się spodoba.
<3
Komentujcie! :)))

1 komentarz:

  1. Przypominam o dodaniu buttona/linku spisu.

    https://justinbieberfanfictionpl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń