czwartek, 4 sierpnia 2016

Rozdział 5

OKOŁO TYDZIEŃ POTEM
*Jess*
To był najwspanialszy tydzień w moim życiu. Oliver wyjechał na kilka dni do rodziny i miałam trochę spokoju..jeśli o to chodzi? Dalej byłam bardzo zła za akcje z telefonem, nie powinien mi po nim szperać jak wścibski gad. W prawdzie nie miał co się o Justina bać, ale mimo wszystko, ceniłam sobie prywatność..AAA no tak, a co do Justina. Przez cały tydzień nie widziałam go w szkole, pewnie ciągle imprezował, bo nawet się do mnie nie odzywał, co oznaczało, że byłam o wiele szczęśliwsza.
- Ah Brooke- gruchałam- Normalnie nie mogę uwierzyć, teraz wejdę do domu i wezmę kąpiel z bąbelkami..albo nie!- poprawiłam się- Bez bąbelków.
- Widzę, że jesteś bardzo zadowolona- zaśmiała się wychodząc ze szkoły, a ja szłam obok niej.
- No raczej!- rozłożyłam ręce z radości- Ale niestety dziś piątek- zmartwiłam się nagle.
- Wiesz co? Dużo uczniów się cieszy, że to już koniec tygodnia- zdziwiła się.
- Ale dla mnie to oznacza więcej Olivera, ciągle będzie pisał jak jest weekend..Wiesz..kocham go, ale on mnie tak czasem denerwuje i okazuje się, że jeden tydzień to za mało- powiedziałam na jednym wydechu.
- Nie martw się- objęła mnie, a ja westchnęłam- Zawsze masz tego..całego Justina.
- CO?!- wykrzyczałam podnosząc głowę- Zwariowałaś? Ty też?!- wrzeszczałam na samo wspomnienie tekstów ludzi z lustereczko powie wszystko.
- Co ja też?- spytała zdezorientowana.
- To ty jesteś złota?!- nagle mnie olśniło.
- Jess o czym ty mówisz?
- Oj ty wiesz o czym- pogroziłam jej palcem i odbiegłam. Brooke była przyzwyczajona do tego, że czasem miałam jakieś nieopamiętane wybuchy i nic nie mogła na to poradzić. Moja mama mówiła mi dokładnie to samo, że czasem zachowuje się jakby coś mnie opętało. Taka już byłam.

*Justin*
Nie wiem co mi się stało..cały tydzień leżałem z okropnym bólem brzucha i głowy, prawie ciągle wymiotowałem i zwijałem się z bólu. Lekarz stwierdził, że czymś się zatrułem. Moja mama nawet nie chciała mu powiedzieć, że przesadzam z alkoholem, zgrywała przy lekarzu poukładaną kobietę, a jak tylko wyszedł od razu zaczęła na mnie krzyczeć..miała racje- przesadzam-, ale ja nie chce tego zmieniać..Taki już byłem.
***
- Zack ja się w ogóle nie mogę ruszać- narzekałem przez telefon.
- No właśnie słyszę jak stękasz- westchnął- A mówiłem Justin..
- Tak tak- przerwałem mu- Zmień się..no weź się zmień- wypominałem- Ale zaczaisz w końcu, że ja się nie chce zmieniać?!- uniosłem się.
- Dobra, okej w takim razie sobie zdychaj- powiedział podirytowany i się wyłączył.
Od razu poczułem odruch wymiotny i wbiegłem do łazienki w swoim pokoju, nawet nie zdążyłem dobiec do sedesu, zwróciłem z dwa metry przed nim.
   Kiedy już mniej więcej trochę zaczęły działać jakiekolwiek leki, znowu spojrzałem na chat z Jessica, nie odpisała mi..
"Hej mała żyjesz?"- ja postanowiłem szybko zareagować.
Po czterech minutach odpisała, była to długa wiadomość.
" Słuchaj przez to, że się mnie uczepiłeś jak jakich rzep jebany to mam same kłopoty, weź sobie daruj. NIE CHCE MIEĆ Z TOBĄ NIC WSPÓLNEGO. Błagam cię Justin, też jesteś człowiekiem zrozum w końcu, że ja chcę mieć spokój i budzić się zawsze pięknego dnia z myślą, że już mi dałeś spokój. Wysłuchaj mnie i najlepiej nie odpisuj."
Popatrzyłem tępo na telefon, nie wiedziałem co mam zrobić, czy ona właśnie..powiedziała "rzep jebany"?
" Jess ja przecież nie robię ci tego na złość "- napisałem zgodnie z prawdą.
" Ah tak to w jakiej intencji do mnie piszesz? PS mówiłam, że masz nie odpisywać!!"
" Jesteś interesująca. PS Gdyby ci nie zależało to ty byś nie odpisywała ;)"

*Jess*
Łapał mnie za słówka..no tak typowy facet.
Interesująca? A co to ja jestem eksponatem w muzeum czy co? Ja rozumiem gdybym była w jego stylu, to mógłby się mną zainteresować, ale tak to niby co? O NIE! A może właśnie to go interesuje? To, że jestem inna? Znowu zaczęłam się pocić i panikować.
Chwyciłam za telefon i szybko wykręciłam numer do Brooke.
- Jess? Co się stało?- spytała zdziwiona.
- Przyjdź do mnie- mówiłam zestresowana- To znowu się dzieje.
- O nie- marudziła Brooke- Znowu? Jess..
- Proszę cię!
- Dobra już idę- powiedziała szybko.
Kiedy stresowałam się błahostkami zazwyczaj po prostu robiłam coś w labolatorium, albo dziergałam, ale kiedy stresowałam się czymś poważnym to od razu dzwoniłam do Brooke, bo potrafiłam robić różne dziwne i niebezpieczne rzeczy. Dla innych wydawało by się to dziwne, ale ona była już do tego przyzwyczajona.
Nie musiałam długo czekać na moją przyjaciółkę, zjawiła się około 15 minut po moim telefonie. Szybko wparowała do mojego pokoju.
- O nie znowu bawisz się gorącym klejem?- spytała zrezygnowana.
- Nie tym razem to coś bardziej poważnego- podeszłam do niej zestresowana ze zbitą miną.
- Co się stało?- spytała na prawdę przejęta- Jak nie o klej chodzi to o co?
- O niego- rzuciłam zmartwiona i rzuciłam się twarzą na łóżko.
- O Olivera? Dalej się nie odezwał?- poczułam, że siada na moim łóżku i kładzie swoją rękę na moich plecach.
- Nie, chodzi o tego drugiego- mówiłam do poduszki.
- O Justina?!- wstała z wrażenia.
- Tak o niego- podniosłam się zrezygnowana i usiadłam na łóżku przyciągając do siebie nogi.
- Ale jak to? O co chodzi? Jak? Co?!- nie umiała się w tym połapać.
- Brooke, chodzi o to, że..
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że on ci się podoba- spoważniała.
- Nie no przestań!- pisnęłam- Fuj- dodałam- Przestań ja i on? Widzisz to?
- No nie, właśnie dlatego chciałam się upewnić.
- Chodzi o to, że..wydaje mi się, że on nie da mi spokoju...bo ja jestem ..inna niż te..no wiesz...inne- tak ciężko było mi to powiedzieć.
- Ale jak? Czyli czekaj- poprawiła się- Chcesz mi powiedzieć, że on może wkręcił się w ciebie bo nie jesteś imprezowiczką?
Brooke była bardzo kumata..tylko ona rozumiała mój bełkot.
- Napisał, że jestem interesująca- westchnęłam i schowałam nogi w kolana.
Czułam wzrok Brooke na sobie, tylko nie wiedziała czemu nic nie mówi. Podniosłam głowę i popatrzyłam na przyjaciółkę, a na jaj twarzy gościł uśmiech.
- Czemu się uśmiechasz?- spytałam poważnie przytulając się do nóg.
- Wiesz co?- zaśmiała się- A właściwie to czemu tak to przeżywamy? Co by się stało gdybyś podobała się Justinowi?
- No jak to co?!- wyprostowałam nogi i wstała z łóżka- Przecież to by było chore! Chore jak hodowanie aloesu przy świetle lampy LED!- wykrzyczałam.
- Nic totalnie nie zrozumiałam- skrzywiła się.
- To uwierz mi na słowo, że hodowanie Aloesu przy świetle lampy LED jest złe!- krzyknęłam na nią. Straciłam nad sobą kontrolę..Zawsze słowa Brooke były dla mnie jak słowa mentora, który prowadzi mnie przez życie. Jeśli ja widziałam jakiś problem ona tak samo i na odwrót.
- Słuchaj- wstała i złapała mnie za ramiona- Dziewczyno ogarnij się!- krzyknęła pozytywnie- Co ja ci mam powiedzieć? To wyjdzie z czasem- chciała mnie pocieszyć.
- Ale..
- Bez "ale", posłuchaj- wzięła głęboki oddech- Nie skreślała bym jeszcze Justina, na prawdę- uśmiechnęła się do mnie lekko.
- Ale jak weszłaś to mówiłaś..ale jak..coś innego.
Zaśmiała się- Przede wszystkim popracuj nad stresem. po drugie, kiedy zobaczyłam jaka jesteś załamana zrobiło mi się ciebie szkoda..dlatego chce ci uświadomić, że to nie jest koniec świata- przytuliła mnie, ale ja nie umiałam tego odwzajemnić.
- Brooke, ja mam chłopaka..-powiedziałam jak odsunęła się od siebie.
- Ale czy jest gdzieś zapisane, że ty i Justin macie być małżeństwem i mieć trójkę dzieci?
- Fuj.
Zaśmiała się- Widzę po twoich oczach, że coś tam do niego cię ciągnie- popatrzyła na mnie. Kurczę była dobra w te oczy.
- Cooo?- przedłużyłam wysokim głosem, ale od razu odchrząknęłam.
- Sama widzisz- stwierdziła- Może byście spróbowali jakoś się dogadać co?
Popatrzyłam na nią- Wiesz co chyba ci coś przygrzało, sorki, ale nie.
- Ale..
- Powiedziałam NIE!
***
Brooke poszła do domu. W ogóle nie podzielałam jej zdania. Ja i Justin? I co niby w tym takiego? Ja nie wiem..nie wytrzymuje z nim wirtualnie, a co dopiero do cholery na żywo. Dla mnie jest on kompletnie inny, różni się bardzo co sprawia, że po prostu zraża mnie to do niego. Jest wiecznym imprezowiczem, a ja kocham naukę, to nie idzie w parze. Jedyne moja spotkanie z alkoholem to jest badanie etanolu..no i ta jedna impreza. ALE TO TYLE! na prawdę.
KILKA DNI POTEM
Kiślowa noc była już za trzy dni! Nie mogłam się doczekać.miałam tam iść z Oliverem, ale on dalej się do mnie nie odezwał, więc postanowiłam, że sama do niego zadzwonię. Zaraz.. to by oznaczało, że jestem miękka, a to nie o to przecież chodzi. Już wiem! Zadzwonię przez "przypadek".
Chwyciłam telefon i wolno go odblokowałam, weszłam w kontakty i wybrałam numer do mojego chłopaka. Po jednym sygnale rozłączyłam się.
Nie musiałam długo czekać, bo po kilku chwilach oddzwonił do mnie Oliver, specjalnie odebrałam po kilku sekundach, przecież nie mógł wiedzieć, że czekałam na telefon.
- Halo- zgrywałam obrażoną.
- Hej Kochanie!
- No hej
- Dalej jesteś zła?- spytał zmartwiony.
- No wiesz..TAK!
- Przepraszam cię- westchnął- Nie powinienem, na prawdę to już się nie powtórzy.
Nastała cisza.
- To jak robaczku wybaczysz mi?- spytał przesłodzonym głosem, a ja od razu się uśmiechnęłam pod nosem.
- Oj wiesz, że nie umiem się gniewać- przygryzłam dolną wargę.
- Ale mi ulżyło!- zaśmiał się- na prawdę.
- Ty mi lepiej powiedz, o której się spotykamy na robienie balonów- zachichotałam.
Kilka prostych zasad kiślowej nocy 1) Kupujesz balony do napełniania wodą i napełniasz je kisielem i musi być ich 100 2) Skoro nie chcesz robić tego sam to bierzesz kogoś do pomocy i również ma być ich 100 3) Jeśli nie chcesz robić balonów to musisz pomóc w szkole, przed imprezą uszykować pełne dzbany kisielu do jedzenia 4) Jeśli nie chce ci się szykować w szkole kisielu do jedzenia, to sprzątasz po zabawie.
Całą noc w szkole obrzucać się kisielem z totalnie wszystkimi. Całe te zawody to taki survival, musisz się chować tak, żeby nie dostać, każdy gra sam, nie ma sojuszy. No i oczywiście ten kto będzie najmniej uciapkany kisielem wygrywa. To jest u nas w szkole czymś w rodzaju tradycji, każdy lubi kiślową noc i zawsze jest tam dużo osób.
- A propo..-zaczął Oliver i to już nie zapowiadało się ciekawie.
- Coo?- spytałam zaniepokojona.
- Ja nie..dojadę na tą noc kiślową- powiedział cicho.
- Żartujesz?!- poderwałam się- Powiedz, że żartujesz.
- Przepraszam cię- westchną- Na prawdę chciałem tam pojechać, ale tutaj u mojej rodziny okazało się, że babcia jest chora i muszę zostać tu jeszcze 5 kolejnych dni.
- O matko- złapałam się za głowę- Ale mi głupio, przepraszam cię Oliver nie wiedziałam.
- Spokojnie- uspokoił mnie.
- W prawdzie szkoda, że nie pójdziemy tam razem, ale mam nadzieje, że babcia wyzdrowieje.
- Przepraszam jeszcze raz, muszę kończyć buziaczki mała.
- Papa.
Szkoda, że Oliver nie może iść ze mną na tą kiślową noc..byłam zmartwiona, że nie pójdę tam z nim, ale z drugiej strony musiałam być dla niego wyrozumiała, miał chorą babcię i ważne było tylko to żeby wyzdrowiała.
***
Wyszłam do parku trochę się przejść, za dużo siedziałam w domu i za dużo się przejmowałam rzeczami, które nie powinny mnie obchodzić, chciałam trochę odetchnąć, a po drodze może bym zebrała jakieś liście do mojego zielnika na biologie, podwójna korzyść.
Szłam sobie spokojnie po parku..tutaj było tyle wspaniałych liści i drzew, wszystkim robiłam zdjęcia i zbierałam co poniektóre.
- Ale ładne- szepnęłam pod nosem- No chodź tutaj- ukucnęłam przy małym żuczku- Chodź malutki.
- E Hej- usłyszałam i od razu pisnęła z przerażenia odwracając się szybko, a moim oczom ukazał się znajomy mi z widzenia chłopak.
- Znamy się?- podniosłam się do pionu zestresowana- A czekaj, to ty jesteś tym kolegą Justina, który rzucił w Brooke lodem?
- Tak to ja- podrapał się nerwowo po głowie.
- I wszystko jasne- założyłam ręce na piersiach.
- Wiesz..-zaczął- Zauważyłem cię tu i pomyślałem, że zagadam- uśmiechnął się lekko.
- To miłe- odwzajemniłam uśmiech- Ale teraz jestem trochę zajęta- skrzywiłam się lekko.
- Oj tam, ale możesz rozmawiać w między czasie- zachichotał.
- Nigdy nie gadaliśmy- zauważyłam- Co cię tak nagle naszło?- zdziwiłam się znowu kucając obok żuczka, którego już nie było w tym miejscu co wcześniej.
- No tak- ukucnął obok mnie- Ale moglibyśmy zacząć- popatrzył na mnie, a ja na niego- Zack-podał mi rękę.
- Jessica, ale możesz mówić mi Jess- uśmiechnęłam się lekko.
- Bardzo ładne imię.
- Twoje też niczego sobie- zachichotałam.
- To powiedz mi Jess..czego ty tu właściwie szukasz?- spytał zaciekawiony.
- Ja..?A no ja..zbieram liście.
- Liście?- spytał zdziwiony- A to bardzo oryginalnie- szybko skasował zdziwienie z twarzy, ale widziałam, że uważał to za co najmniej dziwne
- Tak wiem- machnęłam ręką, a on się zaśmiał- A ty mi powiedz..gdzie zgubiłeś przyjaciela? Myślałam, że imprezowicze trzymają się ciągle razem.
- Justin? A Justin..on się czymś zatruł- kiedy on powiedział to tak obojętnie, aż podskoczyło mi ciśnienie- Mówi, że nic mu nie przechodzi i, że ciągle wymiotuje- westchnął- Cały on.
- A może on potrzebuje jakiś domowych sposobów?- spytałam nagle, ale tak, żeby Zack nic nie podejrzewał.
- On potrzebuje leżeć w domu- poprawił mnie- Przegina z alkoholem, a potem nagle wielce chory- wywrócił oczami.
- Wow widzę, że martwisz się o przyjaciela- powiedziałam lekko poddenerwowana- Wiesz ja już dawno poleciałabym do swojej przyjaciółki.
- Ah..nie wiesz jaki jest Justin... a może wiesz?- spytał mnie podejrzliwie, a ja się zestresowałam- Słyszałam, że coś tam kręcicie.
- Jeny!- wstałam poddenerwowana.
- Co się stało?- spytał również wstając.
- Co wy macie wszyscy z tym Justinem?! Nic z nim nie kręcę, jasne?!- spytałam dla upewnienia i poszłam w stronę mojego domu. Tak chyba wypadało by zakończyć ten spacer..no sorry jakiś obcy typ nie będzie mi do cholery sugerował niczego..
***
- Już jestem- powiedziałam wchodząc do domu.
- Dobrze- wyszła mama z kuchni z talerzem, właśnie go przecierała- Zaraz kolacja, zejdź za 5 minut- zwróciła się do mnie kiedy zauważyła, że wchodzę do swojego pokoju.
- Okej- rzuciłam i weszłam po schodach prosto do swojej nory. Ostatecznie kiedy nie wiedziała co mam ze sobą zrobić weszłam na ten cały poradnik.
- Tak lustereczko, powiesz wszystko?- gadałam do ekranu- To mi do cholery powiedz o co chodzi tym ludziom?!- nawrzeszczałam na laptopa, a kiedy już trochę ochłonęłam i ugasiłam swój wewnętrzny ogień jakby nigdy nic zalogowałam się na poradnik.
Od razu na stronie startowej zauważyłam mnóstwo problemów. Może bym na jakiś odpowiedziała? Hm
- Szukam sobie mieszkania, mam już dość moich rodziców..- przeczytałam na głos. No i co ja mam jej niby powiedzieć?
- O- podekscytowałam się kiedy zobaczyłam problem z kategorii : Ratunku! Moja ulubiona- Od zawsze byłam imprezowiczką, często wychodziłam z domu i nie wyobrażałam sobie życia bez tego..jest tak do teraz- Ojej to brzmiało tak znajomo- Chłopcy byli dla mnie jak rękawiczki..w każdy dzień mogli być inni- czytałam dalej- Ale coś zmieniło się odkąd spotkałam spokojnego chłopaka, który jest moim przeciwieństwem, zainteresował mnie. Co mam zrobić? - skończyłam czytać i zaczęłam głęboko się zastanawiać co jej odpisać..wiedziałam, że Justin był podobny i nie dość, że mogłam się na nim wzorować to wiedziała, że mogłam poradzić jej tylko jedno.
*Justin*
Jak desperacki debil zalogowałem się jako dziewczyna na poradniku, na którym udziela się Jess, ale nie zrobiłem tego dla niej. Widziałem, że tam ludzie wypowiadając się na prawdę mądrze..może i mnie by coś doradziły, wcale nie musiały wiedzieć, że jestem chłopakiem. Dostałem powiadomienie już dziewiąta osoba mi odpowiedziała.
"Ten chłopak mógłby cię zmienić na lepsze, ale zastanów się czy aby na pewno będziesz się dobrze czuła gdy sie zmienisz..to duża zmiana i wymaga czasu"- to dopiero było mądre, przeczytałem ten komentarz trzy razy, ale kiedy popatrzyłem na nick zwaliło mnie z nóg "Zaczarowana Jessi" wczoraj Jessica dała mi profil do obczajenia i byłem pewny, że to właśnie ona doradziła mi, ale też sobie.
***
Była już 00:36 powinienem iść spać, bo właśnie dziś kończy mi się zwolnienie i to właśnie dziś już muszę iść do szkoły..nie pałałem radością na tą myśl, ale nie mogłem tego uniknąć.
Leżąc w łóżku dalej myślałem sobie o tym co napisała mi nieświadomie Jess "to duża zmiana i wymaga czasu" Ja czułem, że nie chciałem się dla niej zmieniać..nie chciałem się zmieniać dla nikogo. Niestety, ale nawet to, że jest taka inna nie sprawiło, że się zmieniłem.
RANO
Rano, tak jak rano. Wstałem, oczywiście zaspałem..no bo jakby inaczej. Na szczęście nie jestem laską i nie muszę się pindrzyć przez 40 minut. Po prostu przemyłem twarz, ułożyłem włosy i włożyłem jakąś pierwszą lepszą koszulkę z podłogi.
- Justin zjedz coś- powiedziała mama kiedy usłyszała jak schodzę ze schodów.
- Wiem mamo właśnie idę- ziewnąłem.
- Teraz musisz o wiele lepiej się odżywiać- popatrzyła na mnie- Mam nadzieje, że wiesz co mam na myśli- machała widelcem.
- Mamo daj spokój- powiedziałem cicho i wziąłem gryza bułki.
- Nie daj spokój, daj spokój tylko mowie poważnie- oburzyła się.
- Tak samo jak ja.
- Justin..
- Sorki, ale muszę już iść- odłożyłem bułkę i skierowałem się w stronę drzwi.
- Już umówiłam cię na wizytę u psychologa, który odwiedza odwyk- poinformowała mnie idąc za mną.
- CO?! Mamo zwariowałaś?!
- Justin! Powiedziałam.
Kiedy ubrałem buty popatrzyłem na nią i prychnąłem- Nie będę na nie chodził- poinformowałem ją, żeby sobie nie robiła nadziei. Otworzyłem drzwi i wychodząc trzasnąłem nimi.
Nie chciałem zranić mojej mamy, jest dla mnie bardzo ważna, ale uważam, że za bardzo wtrąca się w moje życie i na siłę chce mnie zmienić i nie czai, że ja nie mam problemu tylko po prostu dobrze wykorzystuje życie..no cholera jasna.
***
Właśnie wszedłem do szkoły, a wcale nie nie musiałem w niej być, żeby usłyszeć jak ktoś się śmieje. Kiedy wszedłem na korytarz obok szafek stało dużo osób całe kółko.
- Kręcisz to?- spytała Bridget. to była taka wredna jak cholera dziewczyna- No No, może nam opowiesz jak tam twoja kolekcja chwastów?- podskakiwała do jakiejś dziewczyny, przez ten tłum nie widziałem jaka to jest i szczerze to mnie to nie obchodziło, poszedłem do swojej szafki.
- No siema- podszedł do mnie Zack.
- O kogo to ja widzę?- schowałem książki do szafki i ją zamknąłem.
- Sorry, że ci tak powiedziałem.
- Dobra stary tylko nie płacz- zaśmiałem się i wystawiłem do niego rękę- Piona na zgodę?- Zack przybił mi piątkę.
- A gdzie twoja laska?- spytałem obojętnie.
- Stoi w tym tłumie, próbuje się dowiedzieć co się tam dzieje- Zack pokazał na to kółko.
- Też mi atrakcja- wywróciłem oczami poprawiając plecak.
- No nib..- Zackowi przerwał przeraźliwy, dziewczęcy pisk.
Niby u nas w szkole jakieś bójki to normalka, ale zawsze trzeba szybko reagować jak to są dziewczyny. Podobno udowodniono w badaniach, że bija się brutalniej niż faceci.
Podbiegłem tam i chciałem coś z tym zrobić bo oczywiście żadnego nauczyciela nie było w pobliżu jak trzeba było, ale jak sobie po cichu przekładałem  papierosy z plecaka do kieszeni to wszystko widzieli..
- Co jest?- spytałem jakiegoś faceta, który to filmował wyciągając ręce do góry. Sam nic nie widziałem.
- Bridget daje popalić jakiejś lasce- powiedział roześmiany- Tej..- szukał słowa- Jessi czy coś.
- Co?!- wrzasnąłem i od razu obiegłem całe kółko w poszukiwaniu jakiejś ławki by na niej stanąć. Znalazła się.
- Koniec tego!- krzyknąłem, ale one nie przestały się bić, za to wszystkie kamery skierowały się na mnie. Zszedłem z ławki i próbowałem przepchać się przez tych ludzi..żaden nie zareagował..debile. Co oni nie czytają wykresów z badań?! Nie widzą, że trzeba szybko reagować na kobiety?!
- Stop kurwa- szepnąłem pod nosem rozdzielając dwie wariatki- Co wy odpierdalacie?!- patrzyłem na nie na zmianę.
- Justin ona mnie zaatakowała- udawała niewiniątko i wtuliła się we mnie..Bridget to dobra aktorka. Widziałem, że Jess wywraca oczami, jedno miała podbite i leciała jej krew z wargi
- Gówno prawda to ona się do mnie przywaliła!- krzyknęła wymachując rękami.
- Jesteście takie dorosłe!?- stwierdziłem i lekko odepchnąłem od siebie Bridget- Skończcie nagrywać i lepiej je usuńcie chyba, że chcecie żeby dyro się dowiedział, że do cholery nic nie zrobiliście z faktem, że laski okładając się pięściami!- wiedziałem, że się mnie wystraszą, od razu wyłączyli telefony.
- Co się tu stało?- spytałem zwracając się do Jess, ale ona wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok.
- Może ja powiem- powiedział jakiś chłopak, który stał zaraz obok mnie- Bridget przyczepiła się do Jess, która tylko stała sobie przy szafce.
- Stul dziób padalcu!- nawrzeszczała na niego Bridget, a on wyraźnie się wystraszył..był młodszy, a ona była suką..to dlatego.
- Tak było?!- spytałem tego żałosnego tłumu. Wszyscy jak jeden kurwa pokiwali głową- Fajnie się bawiliście?! Mam nadzieje, że tak bo to już koniec przedstawienia, do widzenia- pogoniłem ich.
- Ja nie mogę w to uwierzyć, bezczelna!- Bridget zarzuciła włosami i odeszła.
- Ja ją zaraz!- Jess chciała się na nią rzucić, ale przeplotłem ją przez ramie i odszedłem kawałek dalej.
- Puść mnie!- wrzeszczała, a ja zaprowadziłem ja do kańciapy i dopiero tam ja odstawiłem.
*Jess*
Justin zamknął za nami drzwi i popatrzył  na mnie.
- Czemu to zrobiłaś?- spytał- Myślałem, że jesteś inna.
- Jakim prawem muszę ci się tłumaczyć!?- spytałam poddenerwowana.
- Czy to była prawda, to co mówił ten chłopak? To ona cię zaatakowała?
- Tak, ja jej nic nie robiłam. Chowałam zielnik do szafki, a ona mnie zaatakowała.
- Zielnik?- zdziwił się- Nie ważne-pokiwał głową.
- To na prawdę nie byłam ja- mówiłam zrozpaczona- Wypuść mnie stąd.
- Najpierw muszę zaprowadzić cię do higienistki- powiedział pewny.
- Mam swoje potrzebne rzeczy i mogę to sobie sama zrobić w toalecie.
- Ja ci to opatrzę- zaproponował.
- N I E!- przeliterowałam mu- Wypuść mnie!
Justin przekręcił zamek i wypuścił mnie, a ja jak oparzona wybiegłam z kańciapy prosto do łazienki. Minęłam Brooke, która dopiero przyszła.
*Justin*
- Co jej się stało?- spytała przestraszona przyjaciółka Jess.
- Pobiła ją Bridget, a ona jej chciała oddać i powstała bójka- wyjaśniłem.
- Czekaj..mówimy o mojej Jess?- spytała z niedowierzaniem.
- Mi też ciężko w to uwierzyć.
- Dobra.. ja do niej pójdę- powiedziała szybko- Dzięki- rozpędziła się w stronę łazienki.
Ta sytuacja była tak dziwna, że aż nie wiedziałem co mam o tym myśleć.
   Po lekcjach chciałem znaleźć Jess, ale ona jakby kompletnie się rozpłynęła z tego świata. No trudno.
Poszedłem w stronę domu, po drodze oczywiście sobie zapaliłem. Coś mi mówiło, że dzisiaj jest mega balanga u Asha i musiałem na niej być..Dzisiaj to się dopiero będę bawić.
*Jess*
Po lekcjach szybko wybiegłam ze szkoły, nawet nie czekałam na Brooke. Cały dzień było mi tak wstyd..na szczęście dzięki Justinowi, ludzie nie pomyśleli, że jestem totalnym drewnem.
Chciałam wejść do domu nie zauważona, żeby nie było jakiejś jazdy, że co ja niby robiłam i te inne..na szczęście o tej porze moja mama była w pracy a siostra w szkole i zawsze odbierała ją mama po pracy. Czyli miałam około dwie godziny, żeby to jakoś wyleczyć i ewentualnie zatuszować. Jak ja tak pójdę na kiślową noc?!
***
Ta sytuacja w szkole i zachowanie Justina dalej siedziało mi w głowie..zrobił to praktycznie bardzo szybko i skutecznie. Był na prawdę bardzo ceniony wśród młodzieży.
   Niestety okazało się, że nie umiem ukrywać takich rzeczy jak podbite oko i przeciętą wargę. Mama wszystko zobaczyła, powiedziałam jej, że w oko niechcący odstrzeliło mi wieczko jak robiłam badanie i przecięta warga to, że Zacięłam siĘ jak upadłam. Nie uwierzyła mi z ta wargą.., ale na szczęście w oko już tak. Powiedziałam jej potem, że prawda jest taka, że warga to reakcja alergiczna na chemiczne roztwory. Nie ważne, że skłamałam znowu mówiąc" prawda jest taka" ale ważne, że w to już uwierzyła.
   Teraz siedziałam na łóżku. Brooke gadała ze mną w szkole, chciała ze mną dziś posiedzieć, ale ja powiedziała, że chcę pobyć sama.. Kiedy tak nie wiedziałam kompletnie co ze sobą zrobić do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Od razu chwyciłam za telefon i weszłam w chat z Justinem
"Dziękuję"- napisałam.
Po chwili Justin mi odpisał.
"Nie dziękuj, powiedz lepiej jak oko"
"Z okiem jest okej, dzięki"
"Jak dobrze to ok"
Uśmiechnęłam się pod nosem i chwilę się zastanowiłam..może nie był taki zły?
***
Była już 22:06, a ja jeszcze siedziałam nad azotem.
- Kurdę!- ciągle mi coś nie wychodziło. Denerwowałam się bo nie mogłam iść spać, kiedy miała bym świadomość, że tego nie skończyłam. Nie lubiłam tak zaczynać i nie kończyć.
Nagle ze skupienia wyrwał mnie sms.
- O jeju- złapałam się za serce. Dolałam tylko wody i zostawiłam probówkę.
- Skończyłam!- pisnęłam ze szczęścia- Teraz czekać na efekty.
Zdjęłam okulary, a potem rękawiczki, które od razy wyrzuciłam.
Odblokowałam telefon, sms był od Olivera
"Dobranoc kochanie :*"
Był taki kochany
Kiedy odpisywałam Oliverowi nagle wyświetliło mi się, że Justin coś do mnie napisał.
"Dobranoc skarbie" napisałam Oliverowi i weszłam w chat z Justinem.
"Dobranoc mała" napisał. Był uparty.
"Dobrej nocy" odpisałam tylko z grzeczności.
Poszłam się trochę ogarnąć po tej zabawie z roztworami,  czysta i pachnąca wróciłam do mojego łóżeczka, położyłam się przykrywając się kołdrą.
Sama byłam ciekawa czy nadejdzie dzień, w którym Justin się ode mnie odczepi..
-------------------
Kolejny rozdział!
Mam nadzieje, że sie bam podoba!
Zachęcam do czytania dalej!
Komentujcie!






2 komentarze:

  1. Kocham Twoje opowiadanie ♡
    Masz jakiś portal gdzie można Cię znaleźć?
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOSCIA NA NEXT ☆

    OdpowiedzUsuń