sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 3

*Jess*
- Jak się bawisz?- spytała Brooke próbując przekrzyczeć muzykę.
- Tak! JEE! Świetnie- nie wiem próbowałam być cool?
- Wspaniale!- krzyknęła.
Wypiłyśmy jakoś po 6 drinków, ledwo co trzymałam się na nogach, ale wiedziałam co dzieje się do wokół i byłam prawie pewna, że w tym stanie jeszcze uratowała bym kotka na drzewie i zrobiła mamie zakupy.
- Pójdziesz po jakieś drinki?- spytałam Brooke ciągle się ciesząc.
- Wkręcasz się mała, podoba mi się to- dumna pokiwała głową, a ja zrobiłam to samo.
Nagle zobaczyłam, że w moim kierunku zbliża się ten cały Justin.
- Widzę, że świetnie się bawisz- powiedział do mnie chowając ręce do kieszeni.
- No widzisz- popatrzyłam mu w oczy- Jednak nie jestem taka drętwa- punktowałam.
- Muszę przyznać, że udowodniłaś to- puścił mi oczko.
- Od zawsze umiałam się bawić- próbowałam usprawiedliwić siebie za te wszystkie przesiedziane z książkami lata.
- W bibliotece?- zaśmiał się.
Może- pomyślałam.
- CO?! W bibliotece, gdzie ty żyjesz?- prychnęłam. Justin zaśmiał się, chyba nie uwierzył mi, ale już mnie to nie obchodziło, ważne było to, że widział, że tutaj się dobrze bawiłam.
- Udowodnij mi, że umiesz się bawić jeszcze lepiej- mruknął mi do ucha.
Co to, można bawić się jeszcze lepiej, ja to myślałam, że już przekroczyłam granicę.
- No okej, bo właśnie już mi się zaczynało nudzić- grałam przed nim..można powiedzieć, że totalnie kogoś innego.
Justin zaczął zbliżać się do mnie coraz bliżej. Miał już swoją twarz bardzo blisko mojej, a ja nie wiedziałam co mam robić.
- Co ty robisz?!- pisnęłam wywracając się na podłogę. Mogę powiedzieć to w ten sposób cała sala zaczęła wymieniać między sobą dziwne spojrzenia, co sprawiło, że źle się poczułam.
Popatrzyłam na Justina śmiał się ze mnie.
Wstałam pośpiesznie oburzona i zmierzałam w stronę wyjścia z klubu.
- Czekaj- złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę- Czemu nie chciałaś mnie pocałować.
- Mam chłopaka, a poza tym ..nie pociągasz mnie- wykrzyczałam mu w twarz i wyrwałam się z jego uścisku dłoni pozostawiając go w szoku. Wspaniały książę został odrzucony..o jak mu współczuję.
- Powiesz Brooke, że źle się poczułam i poszłam do domu?- spytałam Melanie, moją sąsiadkę z ławki na chemii. Była miła i spokojna, bardzo ją lubiłam i wiedziałam, że na pewno przekaże Brooke, że wyszłam.
- Jasne- uśmiechnęła się.
Wyszłam na świeże powietrze, dużo osób jeszcze czekało na wejście, a ja już wychodziłam. Dużo osób też nie mogło się tam dostać i pewnie dlatego patrzyli na mnie z niedowierzaniem, że po prostu wyszłam. Musiałam wyjść, kiedy pomyślałam sobie o tym Justinie to zwracać mi się chciało. Wytrzymałam na imprezie zaledwie godzinę to i tak dużo.
Szłam szybko w stronę mojego domu z rękami założonymi na piersiach, miałam wkurzoną i obrzydzoną minę.
- Czekaj!- usłyszałam krzyk..znajomy, bo jego.
Westchnęłam wywracając oczami i przyśpieszyłam krok.
- Poczekaj- złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie!- wrzasnęłam- Czego jeszcze kurwa chcesz?- przeklnęłam?
- Powiedz mi tylko jedno..
- Co czemu cie nie pocałowałam? Już ci mówiłam- powiedziałam oburzona wymachując rękami.
- Jestem brzydki?- spytał bezradny i niestety muszę przyznać, że zabił mnie swoim pytaniem.
- Po prostu mnie nie pociągasz, a poza tym mam chłopaka.
- Nie odpowiadam ci?- spytał smutny.
Westchnęłam głośno- Czy ty rozumiesz co ja do ciebie mówię? NIE POCIĄGASZ MNIE.
- W ogóle?- spytał dla upewnienia. Myślałam, że zaraz się popłacze, był tak zduszony.
- Posłuchaj- wzięłam głęboki oddech i wyprostowałam się- Tak, abyś dobrze mnie zrozumiał- popatrzyłam na niego poprawiając mu koszulkę- Nie pociągasz mnie w niczym, rozumiesz? Po prostu odpychasz mnie. Nie jestem kolejną laską, która  będzie za tobą latać, bo nie jestem łatwa i nie wymiękam jak do mnie mówisz- popatrzyłam  na niego, na prawdę bardzo uważnie mnie słuchał- A teraz jak już ci to wyjaśniłam, to zostaw mnie i wracaj na imprezę.
- Ale..
- Bez żadnego "ale"- odwróciłam się i poszłam w kierunku domu. Justin już nic nie powiedział, ani za mną nie poszedł. Przynajmniej będę miała go z głowy.

*Justin*
- Spuściła mnie z wodą- powiedziałem do Zacka, biorąc kolejnego łyka.
- Justin- poprawił się- Myślę, że za bardzo przywiązujesz do tego uwagę, patrz ile dziewczyn ci uległo. to tylko jedna.
- Jedna, ale jaka.
- Słuchaj, daj tej biednej dziewczynie spokój- wziął łyka- Bo serio nic nie ugrasz.
Niestety Zack się mylił, niedostępność tej dziewczyny jeszcze bardziej mnie do niej ciągnęła, nie mogłem sobie jej odpuścić, bo to oznaczało by wygraną dla niej, a ja nigdy się nie podaje.
- Nie- wstałem i pobiegłem w stronę wyjścia.
Po prostu nie mogłem pogodzić się z myślą, że zostałem spławiony. Byłem gotowy zrobić wszystko, żeby ją zaliczyć, ale z każda sekundą jak myślałem o tym, że chcę ją zaliczyć, czułem wyrzuty sumienia bo ona zasługuje na więcej..
Wyszedłem z klubu. Chciałem ją odnaleźć, spytać o co chodzi. Chociaż mówiła mi to już tyle razy..nie docierało to do mnie..nie chciało dotrzeć.
Tak na prawdę jeszcze nie wiedziałem gdzie mam jej szukać, ale wiedziałem, że ją znajdę. Wyczułbym gorące laski nawet jakby były w innym stanie.

*Jess*
Stałam już pod moim domem, musiałam wdrapać się po rynnie co było dla mnie dość ciężkie, bo zejść łatwo, ale potem wejść to już ciężej. No nie ważne..złapałam się rynny i powoli się wdrapywałam.
  Pozdzierałam kolana, łokcie i zajęło mi to 15 minut, ale przynajmniej już byłam w pokoju.
Rozglądnęłam się po nim, nic nie wskazywało na to, że mama do niego weszła, bo drzwi dalej był na swoim miejscu.
Szybko wbiegłam do łazienki i zmyłam z siebie makijaż i zdjęłam cichu przebierając się w piżamę.
Byłam już wykończona i serio chciało mi się spać, walnęłam się na łóżko i zasnęłam.
RANO
Przebudziłam się o godzinie 12:30, pierwszy raz tak długo spałam, bo przecież spanie do tak późnej godziny to marnowanie dnia. Wstałam z łóżka i wolnym krokiem poszła do łazienki przemyć twarz i nałożyć krem. Przy okazji rozczesałam włosy i w takim stanie zeszłam na dół..Tak bardzo chciało mi się pić, można powiedzieć, że miałam kaca?
- Dzień dobry- powiedziałam do mamy i siostry.
- Dzień dobry- odpowiedziała mi poważnie- Co ty się tak wczoraj zamknęłaś bez słowa.
- EE..strasznie bolała mnie głowa i w ogóle..nie chciałam byście mi wchodziły do pokoju i widziały mnie w takim stanie- wymyśliłam.
- Jestem twoją matką widziałam cię już, w każdy stanie- powiedziała zgodnie z prawdą.
- Nie ważne- podeszłam do blatu i wyjęłam wodę z szafki nalewając sobie ją do szklanki.
- Może powinnaś pójść do lekarza, nie wyglądasz za ciekawie- podeszła do mnie zmartwiona i pogłaskała mnie po głowie.
Przecież, wyglądałam tak przez alkohol, dlatego nie będę szła do żadnego lekarza.
- Mamo, już się dobrze czuje.
- Na pewno?- spytała.
- Na pewno, na pewno- wzięłam parę łyków wody.
Źle czułam się z tym, że oszukałam mamę i, że wyszłam na tą imprezę. Gdyby ona się o  tym dowiedziała to zawiodła by się, że jej porządna córka się dopuściła czego takiego. Nie chciałam jej niczym martwić to nie było jej potrzebne.
-----------------
Hejka! Łapcie kolejny rozdział.
Trochę krótki, ale jest.
Mam nadzieję, że się spodoba.
<3
Komentujcie! :)))

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 2

*Justin*
- Zack, o której będziesz?- rozmawiałem z nim przez telefon.
- Co ty tak na poważnie wziąłeś tą imprezę?- spytał mnie obojętnie.
- No a ty nie?- spytałem oburzony.
- No jakoś średnio.
- Podjedź za 15 minut, pa- rozłączyłem się. Liczyłem się z tym, że nie każdy mógł podłapać takiego wkręta jak ja, ale przecież Jal robi najlepsze imprezy na całym świecie, ponoć do dziś szukając jednej dziewczyny, która zgubiła się w tłumie i już nie wróciła. Te imprezy są harcorowe i ja mam zamiar tam się świetnie bawić i dobrze wykorzystać te 12 godzin.
*Jess*
Nie wiedziałam w co się ubrać. Impreza była w najbardziej znanym klubie w całej Arioznie, był bardzo duży i przepiękny... znaczy tak słyszałam, bo sama w nim nie byłam, w sumie to nie byłam w żadnym klubie.
Martwiło mnie to, że tak odstaję od reszty, ale co ja miałam poradzić na to. że mnie to mało interesowało?
Wyjęłam z szafy jakieś spodenki i croptop, mam nadzieję, że nie wygłupię się idąc tam tak ubrana, nie wiem jak ubierać się na imprezy.
Został mi jeszcze tylko makijaż, co przerażało mnie najbardziej? Że umiałam malować tylko rzęsy brwi i nałożyć podkład, nie umiałam robić kresek, ani smoky eyes.
Nie mogłam zarzucić sobie, że jestem totalnie nieobeznana w tym, w zasadzie to byłam na prawdę ładna, ale nie umiałam tego podkreślać. Wolałam ubierać się w jeansy, a nie miniówki, wolałam nosi za duże bluzy, ale nie bluzeczki z dekoltem, wolałam chodzić w trampkach, a nie szpilach. Dlatego tak bardzo różniłam się od lasek z mojej szkoły..
  Wpadłam do łazienki i dorwałam podkład, nakładałam go pośpiesznie i dokładnie, tak samo zrobiłam z pudrem. Kiedy skończyłam nakładać "tapetę", złapałam zalotkę i podkręciłam rzęsy po czym pomalowałam je dokładnie tuszem, żeby na prawdę były ładnie podkreślone. Nałożyłam jakiś cień, czerwona szminkę i to by było na tyle.
Wyszłam z łazienki i wzięłam ze sobą małą torebkę do której spakowałam perfumy, szminkę i chusteczki.
Kiedy już to zrobiłam musiałam zabrać się za włosy, miałam je bardzo długie i brązowe, co mogło zrobić fajne wrażenie kiedy bym je wyprostowała.
Usłyszałam dzwonek w telefonie.
- Halo?
- Za ile będziesz gotowa?- spytała Brooke.
- Za jakieś 15 minut?- spytałam bo sama nie byłam pewna.
- Będę za 15 minut- powiedziała miło.
- Czekam- rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko.
Weszłam do łazienki i zaczęłam prostować włosy, zajęło mi to z dobre 10 minut, to w sumie i tak mało.
Teraz musiałam tylko zrobić wszystko, żeby moja mama nie dowiedziała się, że idę na największą imprezę w Arizonie, zaraz zaczęło by się " o nie jest już późno" " Sama nie pójdziesz" "Na tą imprezę? Wybij to sobie z głowy"
Otworzyłam lekko drzwi i zobaczyłam z naszej górnej antresoli, że Mama i siostra oglądają jakiś program dokumentalny.
Spokojnie mogłam wyjść przez okno po rynnie, nie bałam się ponieważ kiedy byłam mała robiłam to dla zabawy. Nie sądziłam, że zaledwie kilka lat potem będzie mi potrzebna do uciekania na imprezę.
Zamknęłam drzwi od pokoju, żeby nie weszły. Napiszę sms-a, że nie miałam siły zejść na dół, że źle się czuję i idę spać.
Podeszłam do okna uchyliłam jej i wyrzuciłam torebkę na trawnik, żeby mi nie przeszkadzała i chwyciłam się rynny. Schodziłam powoli rozglądając się czy nie widzi mnie żaden sąsiad. Kiedy poczułam trawę pod nogami na prawdę poczułam się jak pieprzony buntownik i o dziwo..to było fajne uczucie.
Wyszłam po cichu z posesji swojego domu i czekałam na Brooke, jednak ona pozwoliła sobie spóźnić się z 5 minut.
***
- No w końcu- powiedziałam jak zobaczyłam podchodzącą do mnie Brooke.
- Przepraszam, ale musiałam wymyślić wkręta- powiedziała zmachana.
- Jakiego?- spytałam zdziwiona.
- Powiedziałam, że idę spać do ciebie, żeby nie wiedzieli, że idę na bibę- wyjaśniła banalnie. Wtedy popatrzyłam na moją rynnę i poczułam się jak ostatni debil. Przecież mogłam zrobić to samo co Brooke!
- A ty co powiedziałaś?- spytała.
- A ja wyszłam przez okno po rynnie- uśmiechnęłam się jak debil.
- Żartujesz?- zaśmiała się Brooke- Wyrobiłaś się- złapała mnie pod ramię i ruszyła.
   W tym czasie jak szłyśmy napisałam mamie sms-a, ona po jakiś 10 minutach odpisała, że ma otworzyć pokój, ale ja nie odpisałam, żeby myślała, że śpię.
- Jesteś gotowa?- spytała mnie podniecona Brooke stojąc pod wejściem klubu, przed nami była jakoś z 20 osobowa kolejka, każdego musieli dokładnie sprawdzić, czy nie ma żadnych używek i broni.
- Czy to nie jest dziwne, że nie będzie narkotyków na imprezie?- spytałam zdziwiona nachylając się w stronę Brooke.
- Może trochę- stwierdziła- A co chcesz spróbować?- spytała podejrzliwie.
Zaśmiałam się- Spójrz na mnie- pokazałam na siebie- Wyglądam ci na taką?
- No nie- zaśmiała się- Prędzej świnia na nas nasra- zaczęła się śmiać, ale umilknęła gdy dostała czymś brązowym po twarzy.
- Jak tam bobaski?- podszedł do nas Justin i ten jego ziomek.
- Co to?!- zaczęła piszczeć Brooke, która musiała mieć zamknięte oczy by to jej nie wpadło do oka. Była skrzywiona i miała otworzone usta. Ewidentnie była zła.
- Lody czekoladowe, luzuj- powiedział Justin- Jak tam śliczna?- zwrócił się do mnie nie zwracając uwagi na to, że przed chwilą rzucił w moją przyjaciółkę lodem, ale muszę przyznać, że fajnie się czułam jak tak do mnie mówił.
- Czemu rzucacie w moją przyjaciółkę lodami?- spytałam z uśmieszkiem bo mina Brooke była wyjątkowo zabawna.
- Celowaliśmy w tego idiotę co stał za wami, on nie był mile widziany- powiedział szybko i poważnie.
- EM! - krzyknęła Brooke- Możesz dać mi chusteczkę?- spytała mnie.
- AA tak jasne- ocknęłam się i szybko zaczęłam grzebać w torebce- Masz- podałam jej.
- Wiesz co?- spytał mnie Justin.
- Co?
- Ślicznie wyglądasz- puścił mi oczko i odszedł. Teraz byłam na prawdę szczęśliwa, czyli jednak nie wygłupiłam się tak przychodząc. To było potwierdzenie.
- Dzięki- podała mi paczkę z powrotem szybko mrugając- Wpadło mi to do oka!
- To było śmieszne, że dostałaś czymś brązowym po twarzy- zaczęłam się śmiać- Kiedy mówiłaś o gównie, normal..- popatrzyłam na Brooke, a ona spiorunowała mnie wzrokiem.
- Już przestaję- spoważniałam i spuściłam głowę.
- Muszę iść poprawić makijaż.- narzekała.
- Mogłabyś iść go POPRAWIĆ- zaśmiałam się- Gdyby ci coś z niego zostało, tak to musisz zrobić go na nowo.
- Wiesz co?- spytała ze zmrużonymi oczami- Szybko się wyrabiasz- popatrzyła na mnie- To mi się podoba- zarechotała.
  Przed nami stały już dwie osoby. Nie mogłam się doczekać, aż tam wejdę.
- To na pewno musi być coś niesamowitego- ekscytowałam się- Ta muzyka, jedzenie i więcej jedzenia, to musi być coś- podskoczyłam.
- Spokojnie- uspokoiła mnie Brooke- Bo ludzie pomyślą, że jesteś tu pierwszy raz- szepnęła przyciągając mnie do siebie.
- Brooke, ale to prawda- odszepnęłam jej.
- No i co? Nikt nie musi tego wiedzieć.
No racje, przecież tylko bym się wygłupiła gdyby ktoś wiedział. W ogóle nie myślę.
- Proszę pokazać zawartość torebek- powiedział do nas ochroniarz, od razu posłusznie otworzyłam torebkę i pokazałam mu.
- Okej może pani wejść- zrobił mi miejsce i mnie przepuścił, a po chwili dołączyła do mnie Brooke.
- WOW- rozglądałam się po klubie.
- Ostatnio widziałam tyle ludzi w JEDYM miejscu na rozpoczęciu roku- powiedziałam podekscytowana do Brooke.
- Nie masz się czym chwalić- powiedziała krótko.
No co ja miałam zrobić? Nie chodziłam na imprezy bo zawsze było na nich mnóstwo nawalonych ludzi i do tego spoconych..fuj.
- Zamówię nam drinki- powiedziała szybko Brooke i zniknęła. Nie była przekonana co do drinków, no ale nie mogłam sobie tego odmówić na takiej imprezie ,no aż taka drętwa nie byłam.
Stałam na środku klubu, aż nagle dostrzegła mnie Jal.
- Hejka- podeszła, ale w jej głosie wyczułam ironie.
- Hej- powiedziałam pewna siebie, żeby nie pomyślała, że jestem lamusem.
- Fajnie, że wpadłaś- powiedziała miło, może myliłam się co do niej.
- No a gdzie indziej można się najebać?- wypaliłam jakiś pewny siebie tekst.
- Racja- pokazała na mnie palcem- Jesteś spoko, miłej zabawy.
- Będzie zajebista.
Jal ode mnie odeszła, ale już zbliżała się do mnie Brooke.
- Coś mnie ominęło?- spytała.
- Jal powiedziała, że jestem spoko!- podekscytowana zaczęłam nisko skakać.
- Ej spokojnie, dziewczyno- dotknęła mnie łokciem po brzuchu - Masz drinka- podała mi go.
- Wspaniała impreza- rozmarzyłam biorąc łyk drinka
*Justin*
- Wiesz... ja pakuje.- zagadywałem do jakiejś laski, nie znałem jej, ale to właściwie co szkodzi mi ją poznać...tym razem nie chodziło mi o wygląd, tylko jej wnętrze, ale raczej nie to uczuciowe.
- Widać- dotknęła pod wrażeniem moich mięśni.
- To po to, żeby udźwignąć takie ślicznotki jak je pukam- puściłem jej oczko- Spadam, jeszcze cię zaczepie.
Odszedłem od niej. Lubiłem dawać nadzieje dziewczyną.
- Jak łowy?- spytał Zack popijając drinka przy barze
- Jak na razie do każdej do której zagadałem to wymiękła w cyckach- uśmiechnąłem się pod nosem dumny z siebie.
- No co ty?
- Żadna mi się nie oprze.
- Ja znam jedną- wziął łyka.
- Co? Jaka?- zareagowałem poważnie tak jakby to była najważniejsza rzecz na świecie...zaraz, przecież to była najważniejsza rzecz na świecie.
Zack złapał mnie i okręcił tak, że moim oczom ukazała się ta Jess gadająca i pijąca drinki z przyjaciółką.
Popatrzyłem na nią od góry do dołu, nie wiem czemu, ale poczułem coś w rodzaju "STOP" ona w moich oczach nie wyglądała jak taka konieczna na liście dziewczyn do ruchania, mimo to, że była taka gorąca. Pierwszy raz mi się to zdarzyło, zacząłem panikować, że mam jakieś uczucia i oszczędzam tą biedną dziewczynę.
- Zack- powiedziałem stojąc w osłupieniu- Ja nie czuje przymusu zaczynania z nią, a to przecież nie jest do mnie podobne!- panikowałem.
- Oddychaj- odłożył drinka i stanął obok mnie- Może jest ci jej szkoda.
- Nigdy mi nie było nikogo szkoda! krzyknąłem w panice.
- Weź- odchylił się- Widzisz tylko seks we wszystkich dziewczynach?
Rozglądnąłem się po sali- Tak! Tylko nie do niej.
- A może do niej czujesz coś innego, może chciałbyś się z nią przelizać, a nie od razu, że seks.
Ulżyło mi- Może tak- pokiwałem głową z zadowolenia.
Dla mnie niestety dziewczyny straciły wartość emocjonalną, ja w nich widziałem tylko jedno i nie umiałem tego zapanować. Jeśli jakaś w moich oczach była mi obojętna i nie czułem pociągu mimo to, że jest mega seksowna to coś musiało być nie tak..panikowałem tak jakbym się dowiedział, że jestem chory.. nigdy nie miałem takiej sytuacji dlatego nie wiedziałem jak zachować się w niej. Najprawdopodobniej miałem jakiś problem z pociągiem seksualnym nasilił się tak bardzo, że miałem ataki duszności, jak jakaś dziewczyna miała u mnie szansę na więcej..
- Przeliż się z nią a zobaczysz, że masz do niej pociąg- powiedział bezproblemowo.
- Masz rację- popatrzyłem na niego.
-----------------------
Oto kolejny rozdział
Mam nadzieję, że się wam podoba, ale wierzcie mi to się rozwinie <3
Komentujcie!

Rozdział 1

*Justin*
- To nie jest dobry pomysł- powiedział do mnie Zack.
- Oj bo ty to taki drętwy- klepnąłem go w ramię i myślałem, że zaraz popłacze się jak dziewczynka.
- Nie jestem drętwy po prostu nie uważam, żeby to było fair w stosunku do Jal.
Jal to mega imprezowiczka, zawsze robi zajebiste imprezy i jest taka na maksa wyluzowana, tylko Zack ciągle spina majty, że się obrazi, że idziemy tam tylko na laski. A co ona nie jest laską?
- Daj spokój- wywróciłem oczami- Ona nawet nie zwróci na to uwagi.
Kiedyś nie znałem większego imprezowicza niż Zack, a teraz zrobiło się z niego takie drewno odkąd poznał swoją laskę- Cindy. Świata poza nią nie widzi, twierdzi, że to ta "jedyna"
- Justin słuchaj- stanął i zwrócił się do mnie- Pójdę tam, ale tylko dlatego, bo mówisz, że jestem drętwy.
- Jasne tylko dlatego- popatrzyłem na niego.
- No tak- rzucił.
- Jasne- klepnąłem go po plecach i wyprzedziłem na korytarzu szkolnym.
Nic tylko ta dziewczyna, Zack zrobił się przez nią totalnym pantoflarzem, jak jaśnie pani chce loda to on już musi lecieć, a jak powie, że mu się nie chce to może zapomnieć o zabawie wieczorem.
- Siema- podszedłem do Miltona i Asha, byli na maksa spoko.
- To ci Justin dziś kręci się maga biba?- spytali z zaangażowaniem.
- No rojczel!
- To się rozumie- klepnęli mnie w klatkę piersiową- Równy gość.
Nie wiem kiedy tak bardzo się zmieniłem..moi rodzice do dzisiaj mają z tym problem, a to trwa już z dobre 3 lata. Kiedy kończę ten rok to wyprowadzam się i żyję tak jak zawsze chciałem..nie ma bata.
Zadzwonił dzwonek na lekcje teraz była matematyka, ale przynajmniej nauczycielka ma fajne cycki. Uśmiechnąłem się pod nosem pewnym krokiem wchodząc do sali pocierając dłonią o dłoń.

*Jess*
- Brooke!- krzyknęłam do mojej przyjaciółki- Możesz kurka szybciej?
- No szybciej nie mogę- stęknęła.
Kiedy szłyśmy do szkoły Brooke nie fortunnie wdepnęła w psie odchody i teraz musiała wyczyści sobie pantofelki.
- Nowe buty- narzekała w kabinie.
- Już był dzwonek- poinformowałam.
- No to co?- uniosła się- Mam lecieć z gównem na lekcje, tak?
- No dobra, powiemy, że..kogut nas gonił.
- Tak mhm, kogut w środku miasta.
Mieszkałyśmy w Arizonie, a tak dokładnie to w Phoenix. Faktycznie w środku miasta ciężko by było z kogutami.
- No to w takim razie ty wymyślaj, bo to przez ciebie tu siedzimy- przypomniałam jej.
- Wiesz co?- zaczęła- Ja ci jeszcze wypomnę.
***
Po jakiś 5 minutach w końcu wyszła z tej kabiny.
- Chodź!- złapałam ją za rękę nerwowo i pociągnęłam w stronę drzwi.
- No to teraz dwie musimy umyć ręce- uśmiechnęła się złośliwie, a ja tylko się skrzywiłam.
Podeszłyśmy do kranu i umyłyśmy ręce, ja oczywiście BARDZO dokładnie.
Kiedy już w końcu wyszłyśmy z łazienki została nam do przebycia droga na drugie piętro.
Złapałam za klamkę i gwałtownie popchnęłam drzwi.
- EE..dzień..dobry- powiedziałam cicho.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie- powiedziała po mnie Brooke.
- Mogę wiedzieć jaki był powód spóźnienia?- spytała surowa nauczycielka od geografii.
- Po prostu coś nam wypadło- powiedziała obojętnie Brooke i usiadła.
- No bo my to..się jakoś tak- popatrzyłam na klasę i poczułam ogromną presję. Nie znosiłam takich sytuacji- Zaatakował nam kogut- jednak nie zawodny był mój pomysł.
- Kogut?- usłyszałam jakieś szepty klasy.
- No tak- powiedziałam przekonująco- Kogut- popatrzyłam na Brooke, zakryła sobie twarz rękami, pewnie nie sądziła, że to powiem.
- Wiesz co Jess siadaj już- powiedziała nauczycielka, a klasa zaczęła się śmiać.
- To nie miał tak wyjść- szepnęłam zażenowana siadając obok Brooke.
- Wiem, mała- pogłaskała mnie po plecach.
   Po skończonym dnie w szkole w końcu mogłam odsapnąć. Czekałam przed wyjściem na mojego chłopaka Olivera. Brooke miała kółko plastyczne. Ja chodziłam na kółko, a raczej to nie było kółko..opiekowałam się żółwiami i to tylko raz na 2 tygodnie, żeby nie było, że jestem dziwna.
Nagle pewnym krokiem zbliżał się do mnie brunet, był przystojny jak na chłopaków z naszej szkoły, było ich nie wiele, a w tym oczywiście Oliver.
- Hej śliczna- zwrócił się do mnie, nawet nie wiedziałam kim jest..znałam go z widzenia.
- Kim ty jesteś?- popatrzyłam w jego oczy- AA czekaj, to ty jesteś tym największym imprezowiczem o którym gada cała szkoła?- spytałam po wielkim olśnieniu.
- Nie da się ukryć- zrobił dumną minę.
Uśmiechnęłam się. Dużo słyszałam na jego temat..był największym imprezowiczem w historii tej szkoły, nie przepuścił żadnej imprezy i laski chyba też. Nie podziwiałam go za to ani nie imponował mi w przeciwieństwie do tych pustych lasek.
- Co chcesz?- spytałam poprawiając torbę na ramieniu.
- Będziesz na dzisiejszej bibie? Szukamy gorących lasek, a ty jesteś niczego sobie- stwierdził szybko.
- Słucham?- zaszokowały mnie jego słowa, co on sobie wyobrażał.
- No wiesz, jesteś gorącaaaaa- zaćwierkotał na koniec.
- Nie dzięki nie mam ochoty- skrzywiłam się ironicznie.
- Każdy jest taki drętwy..- prychnął i odszedł obejrzałam się za nim. Czy na prawdę wszyscy uważali, że jestem drętwa i dziwna? Kurwa, co jest nie tak przecież dużo osób mnie lubi i nikt nie miał odwagi mi powiedzieć, że jestem drętwa? Dopiero jakiś typ, której nawet nie mogłam skojarzyć. No nieźle.
- Jess!- podbiegł do mnie zmachany Oliver i złapał mnie za ramię- Zrobił ci coś? Co chciał?
- Spokojnie, przecież nic się nie stało- nawet trochę zachichotałam.
- Co chciał?
- Oj nic. Idziemy?- złapałam go za rękę i wyszłam ze szkoły, nie daleko niej stał ten chłopak i palił fajkę z kolegą.
- To co będziesz dziś?!- nagle usłyszałam, ale nie miałam zamiaru na to reagować.
- Co on chce?- Oliver rozglądał się to raz na niego to raz na mnie. Tego wada? Wszystkim, ale to totalnie WSZYSTKIM się przejmował.
- Nic- rzuciłam i przyśpieszyłam tempo.
- Mam mu coś powiedzieć?- dogonił mnie.
- Oliver daj spokój- znowu zaczęła iść szybciej.
***
- Pa- rzuciłam w jego stronę kiedy po tych 10 minutach milczenia stanęliśmy pod moim domem.
- Czekaj- złapał mnie za rękę- O co ci chodzi?
- Daj spokój, pa.
- Pa- powiedział zrezygnowany. W prawdzie było mi go szkoda, ale byłam za bardzo przejęta tym co powiedział mi dziś ten melanżowiec.
- Jestem!- krzyknęłam wchodząc do domu.
W domu zawsze czekała na mnie promienna mama oraz siostra. Siostra miała 10 lat, ale jak na swój wiek była na prawdę bardzo mądra, wiedziała więcej niż ja, a było między nami 8 lat różnicy. Niestety czasem się tą wiedzą wychwalała, ale to inna kwestia. Tato teoretycznie mieszkał z nami, ale ciągle był gdzieś na wyjazdach teraz był w Oklahomie. Tęskniłam za nim, ale to dzięki niemu mamy pieniądze. Nie mogę powiedzieć, że jesteśmy biedny. Mamy duży dom i właściwie rodzice zawsze mówili nam "Zawsze będziecie mieli to co chcecie"- to prawda, ale ja nie naciągam rodziców. Mam swoje pieniądze.
- Jess!- krzyczała zbiegająca ze schodów Kimi.
- Co się dzieje?- zaśmiałam się i wzięłam ją w objęcia kręcąc się z nią.
- Dostałam 6 !- zakomunikowała mi kiedy postawiłam ją na ziemi. Moja siostra zawsze tak bardzo cieszy się tylko z powodu ocen.
- Wspaniale! Gratuluje- na prawdę cieszyłam się, że to dawało jej tyle szczęścia. To było coś w czym była na prawdę dobra. Nauka.
- Może będę miała siostrę naukowca?- pogłaskałam ją po głowie.
- No raczej- powiedziała pewna siebie, a ja zachichotałam.
- Już jesteś kochanie?- podeszła do mnie mama i ucałowała mnie- Czemu Oliver nie wszedł widziałam przez okno jak idzie.
- EE..śpieszył się- wiedziałam, że moja mama bardzo lubiła mojego chłopaka dlatego nie chciałam by było jej smutno, że po prostu go spławiłam, dzisiaj na prawdę był ostatnią osobą z którą chciałam gadać. Wkurzał mnie swoją zazdrością i nie tylko, czasem wydawało mi się, że zgrywa takiego figo-fago a tak na prawdę uciekł by jak mała dziewczynka gdyby miał iść na takie salo z tym chłopakiem. Kochałam go, ale niestety..taka prawda.
- A rozumiem- kiwnęła głową- Zjesz coś?
- Nie dzięki, pójdę się umyć- pokazałam na schody i poszłam w ich kierunku.
- Ale ty nic nie jadłaś- powiedziała zmartwiona.
- Jadłam w szkole- skłamałam.
- A, no jak tak to okej- uśmiechnęła się.
Nie lubiłam jeść jakoś nie potrzebowałam tego. Wiadomo, że musiałam, ale to już tylko w koniecznościach.
Weszłam do swojego pokoju, wzięłam ręcznik z szafy i jakieś inne ubrania i weszłam do łazienki w swoim pokoju. Rozebrałam się wrzucając wszystko do kosza na pranie i weszłam pod prysznic. Puściłam muzykę, w kabinie miałam wodoodporne radio w ścianie. Akurat leciała moja ulubiona piosenka. Kiedy słuchałam muzyki przy kąpieli, odczuwałam, że szybciej mi to idzie.
Po 10 minutach wyszłam spod prysznica i owinęłam swoje włosy w ręczniku i sama drugi oplotłam na sobie. Podeszłam do lustra i nałożyłam krem nawilżający, zawsze to robiłam.
Wyszłam z łazienki już ubrania w czyste cichu i usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby obczaić tą imprezę, przecież ktoś na pewno udostępniał zaproszenia.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na portal, na stronie głównej od razu zauważyłam mnóstwo udostępnień i postów odnośnie tej imprezy.
- Serio duża biba- powiedziałam do siebie podbierając się brodą i jedną rękę.
Od razu spośród postów zauważyłam jego..post. Odruchowo coś kazało wejść mi na jego profil.
- A więc Justin Bieber- uśmiechnęłam się do siebie. Nie wiem czemu, ale kliknęłam _dodaj do znajomych_
Sama nie wiem czy po prostu tego chciałam czy po prostu dodałam go tak o.
Nie musiałam długo czekać, aż dostałam powiadomienie, że Justin zaakceptował moje zaproszenie.
Zauważyłam, że Brooke jest dostępna więc szybko napisałam do niej.
"Idziesz na tą imprezę?"
"Powiem ci, że się zastanawiam"
"Ja tak samo"
"Dawaj idziemy! :D"
"No nie wiem.."
"Co ci szkodzi?"
"Oliver mi zrobi jazdę.."- tak było ciągle, przez niego byłam taka drętwa, nie mogłam się bawić bo on miał problem, bo jemu coś nie pasowało.
"Weź daj spokój, zawsze będziesz jego posłusznym pieskiem?"
Ona miała rację, czułam to całym ciałem.
"Masz rację. No to szykuj się bo dzisiaj mam zamiar udowodnić, że nie jestem drętwa"
"Uwolniłaś lwa i to mi się podoba <3"
"Powiem ci, że mi też"
Wyłączyłam czat z Brooke i już miałam się wylogować, ale właśnie w tamtym momencie napisał do mnie on, aż zagotowałam się z nerwów.
"Hej śliczna, to co będziesz dziś?"
"Czemu ci tak na tym zależy?"
"Mówiłem już..Jesteś GORĄCAAA"
Nawet uśmiechnęłam się pod nosem.
"Tak? To może przyjdę :)"
"Pamiętaj 20:00 Jalinda Hardford"
"Spokojnie nie musisz mi mówić wszystko wiem"
"Myślałem, że nie czytasz takich postów..tylko encyklopedie"
"Weź daj spokój, pokaże ci, że umiem się bawić"
"Dzisiaj zobaczymy <3"
Po tej wiadomości wylogowałam się. Musiałam się jeszcze przygotować. Dzisiaj na prawdę mu pokaże, że umiem się bawić, nie chcę żeby myślał, że jestem drętwa..o nie.
---------------------
Oto 1 rozdział mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pamiętajcie dopiero rozkręcam akcje.
Zachęcam do czytania <3

Prolog

"Wszystko kiedyś musi mieć swój koniec"- pomyślałem. Przecież coś zaczyna się po to, żeby ,mogło się skończyć, a tylko od nas zależy czy skończy się to dobrze.
Miłe historie i szczęśliwe końce są oklepane, to nie dla mnie.
Nawet kiedyś chciałem wyjść ze swojego ciała i zobaczyć jak to jest być ośmiolatkiem, ale chociaż trzynastolatkiem. Pewnie głupio..tylko muszą się uczyć i mają męczących rodziców. Żenujące..
Od zawsze coś różniło mnie od mojego środowiska, może dlatego wszyscy chcieli mi pomóc..ale ja nie potrzebuje pomocy.
Znudziło mi się bycie miłym i posłusznym. I to wymaga aż tak wielkiej pomocy? No halo.
Nie wiem może taki wiek? Może to już ten czas?
Wszystko nabrało takiego obrotu akcji, że aż ciężko mi w to uwierzyć. Nie powinienem temu zapobiec..bo to wcale nie jest mi potrzebne. Teraz już wiem kim jestem. Ciepłym Justinem w ciele złego chłopaka. Nigdy bym tego nie odkrył..Taki już jestem.
--------------
A oto prolog, czekajcie na kolejne rozdziały! Razem zbudujemy wspaniałą historię
Zachęcam do przeczytania poprzedniego bloga oraz do komentowania :)

Zaczynam!

Witajcie na moim blogu, to już będzie mój drugi, mam nadzieję, że również wam się spodoba!
Mój poprzedni blog
Zapraszam na niego!