poniedziałek, 12 września 2016

Rozdział 8


NOTKA POD ROZDZIAŁEM! 
PIĄTEK OKOŁO 12:00
*Jess*
- Kurde przestań, okej?!- w końcu wrzasnęłam na Brooke, która już telefonicznie od godziny ósmej truła mi dupę o tej zasranej imprezie.
- Spokojnie- wyciągnęła ręce przed siebie.
- A tak w ogóle to z Oliverem wczoraj fajnie się bawiłam, dzięki, że spytałaś- powiedziałam z przekąsem i odeszłam.
- O kurczę- złapała się za głowę- Zapomniałam..to jak było?- wyszczerzyła zęby.
- Spoko- rzuciłam i odwróciłam się podążając w kierunku sali od matematyki. Nie okłamałam Brooke, na prawdę było "spoko", niestety nie było wyśmienicie, ale Oliver bardzo się postarał, a przecież to się liczy. Na początku przygotował kolacje, która oczywiście była przepyszna, ale od razu odkryłam, że jedzenie było z restauracji "Mexico food", wiedziałam to bo moja mama zawsze zamawia tam jedzenie kiedy ktoś miał przyjść w gości i oczywiście mówi, że to ona je zrobiła..zupełnie jak Oli .Następnie poszliśmy do jego salonu oglądnąć film, którego osobiście nie znoszę, ale Oliver oczywiście myśli, że go lubię..na szczęście umiem spać z otwartymi oczami.. Kiedy już wymęczyłam film poszliśmy do jego pokoju, a tam wręczył mi prezent, to był prześliczny pierścionek, spodobał mi się tak bardzo, że aż boję się go nosić, bo znając życie mogłabym go zgubić przy pierwszej nadarzającej się okazji..Jednak nie narzekam, było na prawdę fajnie.
- Jess nie obrażaj się- słyszałam za sobą głos przyjaciółki. Szybko się odwróciłam, chociaż w tłumie ludzi na korytarzu to było trudne.
- Nie obraziłam się, tylko jest mi przykro..ciągle gadasz o tej imprezie jak powalona- narzekałam.
- Przepraszam..- spuściła głowę- Po prostu uważam, że to na prawdę fajny pomysł.
- Nie chcesz wiedzieć co ja uważam.
- Jess, ale co ci zależy- machnęła od niechcenie ręką.
- A tobie co zależy?- spytałam podejrzliwie.
- Em..- zestresowała się- Mi nie zależy..wiesz co?- zdenerwowała się nagle- Nie to nie- wystawiła mi język i odeszła. Typowa Brooke, jak coś nie idzie po jej myśli to najlepiej sobie pójść. Wiedziałam, że za tym nie kryje się tylko zwyczajna zachęta przyjaciółki i musiałam wiedzieć co jest innym powodem.
Postanowiłam śledzić Brooke po szkole..coś musiało wskazać mi o co jej chodzi. Przecież ona nigdy nie ciągała mnie na imprezy, pewnie sama na nie nie chodziła.
   Po skończonych lekcjach od razy schowałam się za kolumną pod salą od Biologii, żeby zaraz pójść za Brooke i nie zmarnować czasu, a co najgorsze..stracić ją z oczu.
W oddali zauważyłam machającego mi Olivera i od razu się skwasiłam. Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale ja zrobiłam unik.
- Też się ciesze, że cię widzę- powiedział, ale ja pociągnęłam go za kolumnę
- Nie pytaj tylko sobie stąd idź, potem ci wszystko wyjaśnię- szepnęłam kiedy bardzo blisko przyciągnęłam go do siebie za koszulkę.
- Ale..
- Bez "ale" idź stąd- nakazałam.
- Kochana-powiedział ironicznie, popatrzył na mnie i odszedł. Nie chciałam go potraktować tak ostro, ale po prostu nie chciałam,żeby ktoś mi przeszkodził w tym wszystkim.
Brooke ostatnimi dniami bardzo podejrzanie się zachowywała, ciągle pisała z kimś, a jak chciałam podejrzeć kto to to mówiła, że mama. Odbierała jakieś telefony i zadawała mi dziwne pytania..trochę mnie to zaczęło przerażać.
Zauważyłam, że Brooke wyszła z klasy, szła wolno i z tego co udało mi się dopatrzyć to dlatego, że pisała z kimś na telefonie.
Nie mogłam od razu za nią pójść musiałam przeczekać, aż przynajmniej dojdzie do wyjścia.
Rozglądnęłam się na boki i zauważyłam, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Natychmiast odchrząknęłam, poprawiłam się i poszłam wolno za Brooke.
Na szczęście w plecaku miałam bluzę z kapturem, którą niestety musiałam założyć przy temperaturze 31 stopni, bo tylko w niej mogłam założyć kaptur na głowę i trochę za nią pójść.
Szłam wolno i w dostatecznej odległości. Ciągle pisała na telefonie, niestety jeszcze nie stworzyłam wielkich okularów, żeby zobaczyć z kim pisze.
Po zaledwie 3 minutach zadzwonił do niej telefon. Wtedy trochę zbliżyłam się do Brooke, żeby coś usłyszeć. Okazało się, że nie musiałam tego robić bo Brooke niesamowicie się drze jak rozmawia.
- Nie jeszcze nie..Co?..Nie słyszę nic..No mówię, że jeszcze nie..Daj mi czas, na pewno zmieni zdanie..Luzuj, okej?..Mogłeś sam to załatwiać jak ci teraz coś nie pasi- uniosła się- Nie nie jestem zła tylko mnie denerwujesz..No to zostaw to mnie..No pa- rozłączyła się, tym samym skręcając w prawo. Wszystko wskazywało na to, że idzie do swojego domu. Ja też postanowiłam tam iść, ale w jakimś odstępie czasu. Teraz na spokojnie mogłam iść do siebie i przebrać się, a potem dopiero pójdę do Brooke i obadam sytuację.
   - Jestem mamo!- krzyknęłam.
- Dobrze!- odkrzyknęła mi. Powoli wchodziłam po schodach.
- A kochanie- powiedziała nagle- Był tu Oliver, pytał czy jesteś- wywróciłam oczami.
- Dobra zaraz do niego zadzwonię- machnęłam ręką. Pewnie jak zwykle chciał wygłosić swoje oburzenie..no, ale tu nie ma się co oburzać tylko zrozumieć. Wyjęłam telefon z plecaka i wykręciłam numer do Olivera.
- No co tam?- spytałam.
- Pytasz co tam?- spytał zdziwiony.
- Słuchaj nie mam czasu teraz tego wyjaśniać, okej?
- Będziesz musiała- powiedział stanowczo.
- Słuchaj..nie będziesz mi tutaj kazał czy nie kazał..nie mogę i tyle.
- Jak my mamy być parą jak do cholery to ciągle odstawiasz jakieś akcje?!- krzyknął.
- Po pierwsze- spoważniałam- Nie krzycz na mnie, a po drugie, powiem ci to kiedy indziej muszę zaraz wychodzić..pa- rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę. Kurczę nie mam czasu teraz tego wyjaśniać, muszę szybko lecieć do Brooke.
Wyjęłam z szafy jakieś letnie ubrania, bo wychodząc do szkoły nie wiedziałam, że będzie nagle tak gorąco i się aż tak spocę.
Ubrałam krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach.
Niestety coś co mnie bardzo opóźniło to moja mama, która twierdzi, że jak nie zjem obiadu to popadnę w anoreksję. Musiałam to zrobić, bo nie wypuściła by mnie z domu. Zajęło mi to krótko, jadłam szybko, żeby jak najszybciej wyjść, nie mogłam pozwolić Brooke uciec mi sprzed nosa.
- Widzę, że ci smakuje- podeszła i popatrzyła na mnie.
- Tak- uśmiechnęłam się z pełnymi ustami- Ale już nie mogę.
- No co ty nie zjesz do końca?
- Muszę lecieć- powiedziałam szybko i pocałowałam ją w policzek.
- Wiecznie zabiegana- westchnęła cicho- No to leć- wzięła mój talerz, a ja szybko pobiegłam ubrać buty.
- Gdzie tak lecisz?- podbiegła do mnie siostra. Wyglądała uroczo jak zawsze zresztą. Miała białą sukieneczkę i dwa warkoczyki.
- Do przyjaciółki- uśmiechnęłam się do niej kucając przed nią.
- Obiecałaś mi, że wieczorem się ze mną pobawisz- zrobiła minę zbitego pieska.
- Tak wiem Kochanie, jak wrócę to się pobawimy oki?- spytałam radośnie.
- Obiecujesz?- wyciągnęła do mnie mały palec kołysając się na boki.
- Obiecują- zawiązałam nasze palce i pocałowałam ją w czółko, wychodząc z domu.
Rozbiegłam się szybko w stronę domu Brooke, nawet nie patrzyłam na drogę. Brooke rzadko bywała w domu, dlatego musiałam szybko do niej wejść, żeby zająć jej czas.
Ciągle odwracałam się za siebie, chyba już z nawyku, miałam to po ojcu on zawsze się tak odwracałam bo czuł, że ktoś za nim idzie.
   Podbiegłam pod dom Brooke i zapukałam mocno w drzwi.
- O hej- powiedziała obojętnie. Pewnie dalej była zła.
- Hej- weszłam do niej zdyszana.
- Po co przyszłaś?- spytała zamykając drzwi.
- Wiesz..ja- rozglądnęłam się- Przyszłam się pogodzić- uśmiechnęłam się. teraz było mi bardzo głupio, że to nie był mój główny powód.
- Na prawdę?- spytała.
- Tak- kiwnęłam głową okłamując ją.
- Wiesz, ja trochę..zareagowałam..Wiem, że mogły wydawać ci się dziwne te pytania- tłumaczyła.
- Były..ale może przestaną, jak powiesz mi dlaczego mi je zadawałaś- podpuszczałam ją.
- Mówiłam ci..dotyczą się imprezy w sobotę- odpowiedziała.
- Ah- westchnęłam- Tej na którą ciągle chcesz mnie namówić- rzuciłam się na jej kanapę.
- Pójdziesz?- zrobiła oczy pieska.
- Zastanowię się- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- No weź, ciągle tak mówisz! Proszę, proszę, proszę!- krzyczała.
- Bro..
- Proszę, proszę, proszę!- zaczęła się rzucać i piszczeć.
- OKEJ! Ale bez żadnego alkoholu! i na prawdę ma być fajnie, jasne?- przystanęłam na jej prośby.
Pisnęła i rzuciła się na mnie- Ale super!
- A i najważniejsze..nie wracamy zbyt późno.
*Justin*
Dzisiaj Brooke ma mi dać ostateczną wiadomość, mam nadzieje, że Jess się w końcu zgodziła, przecież chyba sama dobrze wie, że to jej się przyda. Na ostatniej imprezie nie miałem okazji się z nia pobawić, bo jakby..to..nienawidziła mnie, ale wydaje mi się, że to trochę się zmieniło.
"I co Brooke?"
Napisałem jej zniecierpliwiony. Nie mogłem się doczekać aż odpisze.
*Jess*
Tak, byłam bezczelna, ale nie mogłam dłużej wytrzymać.
- Mogę zadzwonić z twojego telefonu do mamy?- spytałam.
- Jasne, tam leży- pokazała palcem na telefon, ja niepewnie podeszłam do niego cała zestresowana.
Chwyciłam go i odblokowałam. Chciałam przejrzeć bezczelnie jej wiadomości, ale nie wiedziałam, że odpowiedź przyjdzie mi tak łatwo. Od razu w oczy rzucił mi się dymek czatu z Justinem.
- Masz wiadomość- powiedziałam nagle- Od Justina.
- Em- wstała- Ja mogę..- chciała się tłumaczyć.
- Wszystko wytłumaczyć?- spytałam banalnie- Nie chcę tłumaczeń. Czy to z nim dziś rozmawiałaś?
- Skąd wiesz, że dzisiaj z kimś rozmawiałam?- spytała zdziwiona, a ja od razu się zestresowałam.
- Bo ja ..no wiesz..zbierałam liście..i słyszałam.
- Śledziłaś mnie?!- wyczytała to z mojej twarzy. przyrzekam.
- Brooke..Zrozum, że ja nie lubię nie wiedzieć co się dzieje.
- Ale, żeby mnie śledzić?! Zwariowałaś? Wystarczyło zapytać.
- Wystarczyło zapytać?! Jak pytałam to wykręcałaś się rękami i nogami od odpowiedzi.
- A no fakt- zauważyła- No ale to nie zmienia faktu, że miałaś prawo mnie śledzić.
- Musiałam.
- Boże, Jess czy ty siebie słyszysz?!- uniosła ręce- Musiałaś?! Ktoś ci kazał?!
- Moje podejrzenia- odpowiedziałam pewna siebie, a między nami nastała cisza. A po chwili Brooke wybuchnęła śmiechem.
- Powiedziałaś to tak poważnie, że aż mnie to rozbawiło.
Fajnie, że jest jej do śmiechu.
- Powiesz o co chodzi?- spytałam.
- Powiem, ale jak ty powiesz co knułaś.
- A co mogłam knuć?- spytałam.
- Popatrz mi w oczy- podeszła do mnie i popatrzyła na mnie.
No nie..znowu te oczy.
- Niech zgadnę nie przyszłaś tutaj, żeby mnie przeprosić i wcale nie chciałaś zadzwonić do mamy- powiedziała na nagle. Kurczę na prawdę była w to niezła.
- Przepraszam- westchnęłam- Byłaś strasznie podejrzana- podeszłam od niej miętoląc palce- I..
- Niech zgadnę "i musiałaś"?- spytała opierając ciężar ciała na jednej nodze.
- Na prawdę przepraszam- spuściłam głowę.
- Spoko- powiedziała nagle.
- Brooke, no co mam ..czekaj- zdziwiłam się- Czy ty powiedziałaś "spoko"?- chciałam się upewnić.
- Tak.
- Wow- stałam oszołomiona- Na prawdę musi ci zależeć na tej imprezie.
- I zależy- uśmiechnęła się do mnie. Dalej byłam ciekawa co tak na prawdę się za tym kryje.
- Teraz ty mi powiedz czemu tak zależy ci na mojej obecności tam.
- Nie będę tego ukrywać- usiadła na łóżku, a ja zrobiłam to samo- Justin napisał do mnie, żebym cię na nią namówiła.
- Co?!- podniosłam się.
- Usiądź- złapała mnie za ramie i pociągnęła w dół- Nie miał w tym złych zamiarów, chciał, żebyś się trochę wyluzowała,.
- A co uważa, że jestem nudna?!
- Jess..
- Cholera jasna, czemu mnie nie zapytał sam tylko ciebie wysyła- złapałam się za czoło.
- Nie wiem, ale tak było.
- Wiesz co?- złapałam oddech- Ja mu pokaże jaka jestem wyluzowana, na tej imprezie.
- Tak dawaj mała- nakręcała mnie.
- Jeszcze mnie popamięta- wybiegłam z jej pokoju, a ona za mną.
- Jess, co ty robisz?! Nie mów mu nic, zabije mnie!
- Spoko, loko ty się o nic nie bój- uspokoiłam ją stojąc już na schodach.
Podbiegłam do drzwi i szybko wybiegłam z domu mojej przyjaciółki. Byłam podekscytowana jak nigdy, czułam, że mogę mu pokazać, że umiem się bawić!
Wybiegłam za zakręt biegnąc prosto do domu, ale nagle na mojej drodze jak wielki meteoryt stanął nie kto inny jak Oliver.
- Gdzie tak biegniesz?- spytał mnie podejrzliwie.
- Do domu?- spytałam banalnie- A gdzie niby?
- No to ty mi powiedz- złożył ręce.
Wywróciłam oczami- Słuchaj nie mam ochoty teraz na jakieś pierdo lamento.
Patrzył mi w oczy, a naraz wybuchnął śmiechem- Nie no spoko.
Trochę się zdziwiłam. Co stało się z zazdrosnym do bólu Oliverem? Jeszcze zaledwie godzinę albo dwie temu oczekiwał ode mnie wyjaśnień, ale już nie chciałam poruszać tego tematu
- Em- zachichotałam, żeby nie było, że jestem taka sztywna.
- Wiesz ja właśnie chciałem- złapał mnie za dwie ręce, a mój wzrok automatycznie na nie powędrował- Może zechciałabyś iść ze mną na super imprezę?- spytał nagle.
- Chodzi ci o tą jutrzejszą imprezę?- spytałam.
- A skąd ty o niej wiesz?- chciał ukryć zdziwienie pod tytułem "skąd taka nudziara jak ty wie kiedy są imprezy", ale ja to widziałam.
- Już Brooke mnie na nią namówiła- spuściłam głowę.
- A ja myślałem, że ja to będę musiał robić- westchnął.
Dalej miałam spuszczoną głowę, ale nagle poczułam jak puszcza moje ręce.
- To ja lecę- pocałował mnie w czubek głowy i odszedł. Wtedy poparzyłam na niego, a on nawet się nie odwrócił..zaczęłam się poważnie zastanawiać nad paroma kwestiami. Jak możliwe jest to, że chłopak, którego tak nie lubiłam teraz jest dla mnie o wiele bardziej czuły niż mój własny?
Może bardzo i to bardzo pomyliłam się w tej sprawie..za bardzo
---------------------------------
STRASZNIE PRZEPRASZAM!
Tak długo nie było rozdziału, ponieważ teraz byłam zabiegana w szkole.
Mam nadzieje, że przez ten czas czytaliście moje ff.
Jeszcze raz przepraszam, postaram się być częściej :)
Miłego czytania